Zapytaj przewodnika – Tradycje świąteczne

0
626

Omawianie tradycji świątecznych w Warszawie i okolicach to sprawa niełatwa. Po pierwsze dużo się zmieniało, pojawiają się różne wpływy mieszały się wierzenia i religie. I to wszystko jest normalne. Sytuacja Warszawy jednak, pod tym względem jest szczególna, ponieważ wpływy te docierały do nas nie tylko w sposób naturalny, ale też za pomocą zaborców, także w niezbyt przyjaznych okolicznościach. Historia, zatem, dla Polski i jej stolicy bardzo burzliwa miała ogromne znaczenie na rodzenie się nowych tradycji. Spróbujmy jednak podsumować zwyczaje i tradycje, które były i już ich nie ma oraz te, które zakorzeniły się na stałe. Dość jednak powiedzieć, że w Polsce jednych i drugich wystarczyłoby na całą książkę, więc postanowiłyśmy wprowadzić „nową świecką tradycję” (cytując klasyka), czyli cykl Zapytaj przewodnika. Tym razem rzecz będzie o tradycjach świątecznych. Uprzedzamy od razu, że wybrałyśmy różne ciekawe pytania, nie będzie tego dużo. Miłego czytania!

Czy w warszawskich i polskich domach od zawsze była choinka?

Nie będzie pewnie zaskoczeniem, że odpowiedź brzmi nie. Można też stwierdzić, że jest to względnie nowy zwyczaj, bo pochodzi z przełomu wieków XVIII i XIX. Przyszedł wraz zaborem pruskim. Wcześniej w Polskich domach, także w miastach takich jak Warszawa ustawiano snopy zboża w rogu pokoju. Tradycja wiązała się oczywiście ze zwyczajami wiejskimi, dekorowania domu zbożem, słomą, sianem i sypanym na obrus ziarnem. Przyjęła się całkiem dobrze w Warszawie, bo wtedy też, (czyli w wieku XVIII) stolica miała charakter bardziej wiejsko-miejski. Jednak wraz z pojawieniem się w czasie zaboru pruskiego licznej mniejszości niemieckiej z jej ewangelickimi zwyczajami pojawiła się także choinka. Nie da się ukryć, że zawładnęła sercami Polaków. Warszawa była w tym temacie pierwsza w szeregu, reszta Mazowsza zaakceptowała zielone drzewko dopiero niecałe 100 lat później.

Czy wcześniej w ogóle nie było choinek w domach?

Polecamy:

Nie do końca. W różnych miejscach polski, (choć raczej nie na Mazowszu) nad stołami wisiał stroik zwany podłaźnikiem lub podłaźniczkiem. Były to albo małe choinki albo czubki jodły, czy gałęzie świerku wieszane pod sufitem i ozdabiane domowymi ciasteczkami. Zwyczaj ten związany jest z pogańskimi wierzeniami, ale ponieważ były one tak głęboko zakorzenione w tradycji ludowej, w taki czy inny sposób łączyły się w ze zwyczajami katolickimi. Szybo, zatem uznano, że na przykład jabłka wieszane na podłaźnikach czy choinkach to symbole rajskich jabłek, a łańcuchy z koli to symbole biblijnego węża.

Czyli choinki zdobiono łańcuchami i jabłkami, a czym jeszcze?

Zanim na choince pojawiły się kolorowe i szklane bombki ozdoby robiły całe rodziny w ramach przygotowań do świat. Najczęściej na drzewkach królowały smakołyki – jabłka, figi, cukierki, ciastka i pierniki. Zdarzały się także opłatki białe i kolorowe i zrobione z nich różnokształtne dekoracje. Kolorowano złotą farbą szyszki lub przystrajano sreberkami orzechy. Własnoręcznie robiono też łańcuchy. Na szczycie choinki królowała od zawsze gwiazda. Jako jedyna nie wywodzi się z tradycji pogańskich, tylko bezpośrednio nawiązuje do narodzin Chrystusa. Oznacza nic innego jak Gwiazdę Betlejemską, która wskazywała drogę pasterzom i mędrcom ze wschodu. Wracając na chwilę do ozdób, to dziś jeszcze nieraz zdarza się, że małe dzieci robią kolorowe pawie oka czy miodowe pierniki, także ta tradycja mimo możliwości zakupu zrobionych już bombek ma się całkiem dobrze.’

 

A co ze światełkami?

One też mają się wciąż dobrze. Początkowo były to po prostu świece, dziś światełka elektryczne.

A co z potrawami wigilijnymi?

Stylem z Facebooka, można by rzec „to skomplikowane”. Dość powiedzieć, że karp – przez wielu uważany za podstawę Wigilii, wcale nie był podstawą wieczerzy wigilijnej. Owszem, królowały ryby, ale bardzo różne – makrela, śledź, sandacz, karaś, sielawa, lin, a także łosoś węgorz, miętus, sardynki i okoń. Jak widać cały wachlarz rozmaitych ryb przyrządzanych na różne sposoby. Ilość potrwa na wigilijnym stole tez nie jest stała i wszędzie taka sama. Nieraz jest to 12 potraw ze względu na 12 miesięcy w roku lub na ilość apostołów a innym razem jest to nieparzysta ilość, na przykład 5 lub 11 dań.

Poza rybą na polskich stołach również trudno szukać wszędzie tych samych potraw. Mamy, zatem barszcz z uszkami, zupę grzybową, zupę migdałową, czy zupę rybną. Potrawy z kapusty – pierogi z kapustą i grzybami, czy po prostu kapusta z grzybami na oleju lnianym, paszteciki z ryby, kluski ze śliwkami, kruche pierożki, jarmużu z kasztanami, czy groszku zielonego z grzankami. Jednym z najstarszych dań obecnych do dziś jest kutia.

Jak widać na wigilijnym stole cały wachlarz możliwości, w zależności od upodobań i przywiązania do tradycji.

Nawiązując do tradycji. Dziś często spędzamy czas przed TV, a jak tradycyjnie spędzano czas w czasie Świąt?

W Warszawie XIX wieku istniał na przykład taki zwyczaj, że młodzi, uczący się ludzie chodzili po domach i czytali ewangelię, za co otrzymywali wynagrodzenie. Zwyczaj zwany „ewangeliczkami”. Ze zwyczajem tym wiązało się powiedzenie „chodzić z ewangeliczką”, czyli ciężko pracować.

W niektórych miejscach (szczególnie na wsiach) wierzono, że Wigilia ta czas magiczny, czas duchów zmarłych i cudów. Sprzyjało to, więc na przykład wróżbom. Dotyczyły one głównie nadchodzącego roku – czy będzie urodzaj, obfitość, zdrowie i życie i niezmiennie miłość.

Kolejnym zwyczajem, myślę, że jednak nadal żywym w wielu domach jest śpiewanie kolęd. Istnieją kolędy śpiewane jeszcze wcześniej, ale te najbardziej nam znane powstawały w XVII i XVIII wieku – „Żłobie leży” – jedna z najstarszych polskich kolęd, do której tekst napisał Piotr Skarga. Inne, powstałe już w XVIII wieku to, „Gdy śliczna panna syna kołysała”, „Jezus malusieńki”, „Gdy się Chrystus rodzi”, „Mędrcy świata”, czy „Bóg się rodzi”. Ta ostatnia powstała w 1792 roku, napisana przez Franciszka Karpińskiego. Warto kultywować tę tradycję wiedząc, że mamy naprawdę piękny i liryczny repertuar na podorędziu.

W okolicach północy domownicy ruszają na pasterkę. Ta czynność też miała swoją obrzędowość. Na przykład ścigano się do kościoła, bo ten gospodarz, który przekraczał próg kościoła pierwszy miał zapewniony dobrobyt i szczęście. Potem po mszy także odbywały się wyścigi. Dziś nikt nie zwraca uwagi na to, kto pierwszy czy kto ostatni przekracza próg świątyni. Jednak samo pojawianie się tam o północy by świętować narodziny Chrystusa jest wciąż żywą i mocno związaną z naszą kulturą tradycją.

Na koniec najmłodsza tradycja to prezenty. Warto w dzisiejszym szale przedświątecznym pamiętać, że zwyczaj obdarowywania się przyszedł względnie niedawno. Jeszcze w połowie XX wieku na wsiach dzieci dostawały jedynie skromne podarki w postaci łakoci. W ogóle okres świąteczny dla dzieci nie był wcale tak przyjemny, bo nie dość, że prezentów nie było w zwyczaju, to były kary profilaktyczne. Dzieci z założenia w okresie świąt dobrze się zachowywały, bo wierzono, że złe zachowanie, a za nim wymierzona kara skutkować będzie ciężkimi karami cały rok. W niektórych domach jednak wydzielano dzieciom kary cielesne nawet profilaktycznie… (pozostawimy te praktyki bez komentarza)

Skąd wzięła się tradycja szopek bożonarodzeniowych?

Za twórcę szopek bożonarodzeniowych uważa się św. Franciszka, choć zwyczaj ma sporo więcej lat. Nie mniej jednak to właśnie św. Franciszek spopularyzował szopkę robiąc w roku 1223 inscenizację narodzin Chrystusa. Od tego czasu z różnymi modyfikacjami szopki pojawiają się do dziś. Małe, duże, sztuczne i prawdziwe są atrakcją dla mieszkańców i turystów. Od kiedy zwyczaj ten dotarł do Polski (dokładnie do Krakowa w XIII wieku) wraz z zakonami franciszkańskimi natychmiast się przyjął. Dziś szopki spotkać możemy w każdym kościele. W Warszawie najpopularniejsza jest ta w kościele kapucyńskim na ul. Miodowej.

Dla kogo jest pusty talerz?

To jest ciekawe zagadnienie. Dziś mówi się, że ma to związek ze zbłąkanym wędrowcem, którego należałoby w taki dzień jak Wigilia ugościć. Nic, a nic nie wspomina się o tym, że pierwotnie Wigilia, jako bardzo magiczny czas była w swej obrzędowości związana z duchami zmarłych, którzy wypuszczani są w nocy by spędzić czas z bliskimi. Tradycja wywodząca się ze wsi bardzo mocno definiowała, co i jak należało zrobić by duchy te czuły się dobrze. Pusty talerz, zatem był właśnie dla nich. Dodatkowo jednak w domu powinny być uchylone drzwi by dusza mogła swobodnie dostać się do wnętrza, zakazane było szycie – by nie ukłuć duszyczki, a siadając na krześle należało dmuchać i mówić „posuń się duszyczko”. Także jak widać cały zestaw zasad towarzyszył tej tajemniczej nocy. Wierzono też, że o północy zwierzęta mogą przepowiedzieć gospodarzom przyszłość, a także kwiaty mogły kwitnąć po śniegiem, a woda w strumieniach nabierać leczniczych właściwości lub zmieniać się w wino i miód. Dziś już niewiele z tej magii zostało, ale warto powiedzieć, że ludzie tak naprawdę bali się dusz zmarłych i woleli ich mieć z głowy w inne dni roku.

Jak zmieniał się wizerunek św. Mikołaja?

Tradycja św. Mikołaja wzięła się od tego świętego z Miry, który swą dobrocią czynił ludzi szczęśliwszych. Jako dziecko rozdał biednym swój majątek, ale to był dopiero początek. Całym swoim życiem i wszystkim, co robił zasłużył sobie na bycie świętym, a także symbolem tego, czym w pewnym sensie są święta Bożego Narodzenia – czasem dzielenia się, pomagania i wybaczania. Wizerunek tego dobrego człowieka zmieniał się jednak na przestrzeni lat, Najpierw odwoływał się do oryginału – czyli rzeczonego biskupa – dostojnika z Miry, z biskupią infułą. Dziś rumiany staruszek z nadwagą z siwą brodą i włosami w czerwonym ubraniu z czerwoną czapką w niczym nie przypomina poprzednika. Jedni mówią, ze się skomercjalizował dzięki pewnej firmie produkującej słodkie napoje, inni, że jest bliższy tym wizerunkiem dzieciom, dla których tyle robi tej jednej nocy. Nie będziemy dyskutować z tym, co jest a co nie jest prawdą. Warto jednak dodać, że łączy ich jedno – dobroć, miłość, chęć pomocy i dzielenie się z tymi, którzy maja po prostu gorzej. I niech tak zostanie.

Na teraz już koniec pytań i odpowiedzi. Mamy nadzieję, że zaspokoiły one Waszą ciekawość.

Kamila

Uważasz, że to, co robimy jest wartościowe? Chcesz więcej?
Bardzo się cieszymy, bo robimy to właśnie dla Ciebie. Możemy powiadamiać Cię o nowościach na blogu. Żadnego spamu ani lania wody. Tylko najciekawsze artykuły z danego tygodnia. 
Twój adres email jest u nas bezpieczny, a z listy powiadomień możesz się wypisać w każdej chwili.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here