Lubię chodzić na obcasach. A co. Nie tylko dlatego, że jestem niskiego wzrostu, ale również dlatego, że po prostu się w nich dobrze czuję. Problem tylko jest taki, że obcasy chyba nie lubią mnie. Przynajmniej te fabryczne…
Kupuję nowe buty (i to nie z Biedry), pochodzę z tydzień po szorstkim chodniku i fleki wyglądają, jak na powyższym zdjęciu.
Długo wydawało mi się, że to wina mojego sposobu chodzenia. Taka już moja uroda, że powłóczę nogami piłując obcasem o chodnik – myślałam. Do czasu, kiedy buty zaczęłam oddawać do naprawy do szewca z ulicy Dąbrowskiego 11.
Już od ponad trzydziestu lat znajduje się tam zakład niejakiego pana Cholewy. Tak! Zakład cholewkarski pana Cholewki – to nie pomyłka 🙂 Jest to mały, skromny zakładzik w którym chyba nic się nie zmieniło od kilkudziesięciu lat. Jest wypełniony poważnie wyglądającymi maszynami, gumami, skórami, a na ścianach wiszą dyplomy uznania dla urzędującego w nim właściciela.
No i rzeczony Pan Cholewa zakłada takie fleki, że żaden chodnik, ani chód im nie straszny 🙂 Starczają mi na dużo dłużej niż te sklepowe, a przy tym nie są tak śliskie. Tak wygląda ten sam but z poprzedniego zdjęcia po naprawie:
Poza zwykłą wymianą fleków, pan Cholewa potrafi również przeszywać szwy – zobaczcie, jakiej klasy ma sprzęt!(wybaczcie słabą jakość – zdjęcia robiłam telefonem)
Naprawdę, zakład szewski, jakich mało.
Pan Cholewa powiedział mi dziś jednak, że właściciel kamienicy chce mu na wiosnę podwyższyć czynsz i prawdopodobnie będzie musiał zlikwidować zakład, bo najzwyczajniej w świecie nie będzie mu się to opłacać. A ponieważ ma już swoje lata, nie będzie już szukał innego lokalu, tylko przejdzie na emeryturę.
Także – mój apel: Jeśli mieszkacie w okolicy i macie akurat buty do naprawy, idźcie do szewca z Dąbrowskiego, póki jeszcze jest! Dla Was zysk będzie taki, że będziecie mieli naprawdę porządnie naprawione buty, a jemu może uda się zarobić kilka groszy więcej przed zamknięciem tego rozdziału życia…
[spider_facebook id=”1″]
[spider_facebook id=”2″]
Może Pan Cholewa pamięta zakład szewski przy Puławskiej 33, który prowadził mój dziadek – Kazimierz Dzwigalski? Czasem mówił o Panu Cholewie i jeśli dobrze pamiętam (byłem małym brzdącem) całkiem dobrze.
Wiesz może, czy Pan Cholewa ostatecznie się wyniósł? Szukam szewca w tej okolicy (Stary Mokotów), na Rakowieckiej kiedyś był, ale też zlikwidowany…
Niestety nie wiem, ostatnio nie byłam akurat w tamtej okolicy. Próbowałam się dowiedzieć (dlatego dopiero teraz odpowiadam), ale nie udało mi się. Pozdrawiam!
Znałam Pana Cholewę i jego żonę. Mieszkałam przy ul. Dąbrowskiego 11 przez prawie 40 lat.
Ktoś wykupił cały budynek, podwyższył ludziom czynsze i większość musiała się wyprowadzić. Mieszka tam jeszcze mój kolega gdyż sądzi się z właścicielem. To smutne. Ludzie, którzy mieszkali w tym budynku od lat 50tych XX w musieli się wyprowadzić bo zwyczajnie ich nie było stać na takie czynsze.